Stara lampa, która była rzucona w kąt strychu wpadła w moje ręce - była drewniana!!!
Po starannym długotrwałym szlifowaniu, przyszła kolej na farbę. Najpierw biała i na to delikatnie prawie suchym pędzlem wtarłam odrobinę szarej.
Pierwotny klosz był z jakiejś nieokreślonej sztucznej tkaniny, w dodatku pomarańczowej, więc metalowy szkielet obdarłam z tego czegoś i uszyłam bardzo prosty z płótna. Teraz prezentuje się dużo lepiej.
A na stole czeka już druga lampka, troszkę inna, ale mam nadzieję, że gdy wymaluję ją podobnie, obie będą się dobrze prezentować w sypialni :)
Pozdrawiam :)